Dziś zaczęłam dzień inaczej. Po odprowadzeniu dzieci do szkoły wyszłam z mężem na poranną kawę.
Mam we krwi, że część dnia od świtu do obiadu mają być produktywne.
A, że dziś piątek… od rana piękne słoneczko, a obok szkoły – kawiarnia… – pisałam Wam już, że w Hiszpanii trudniej o determinację.
Mała miejscowość, kawiarnia jedna z kilku, a mimo to pęka w szwach. Miejscowi lokalni przedsiębiorcy, pracownicy pobliskich instytucji, banków, trochę emerytów. Kelnerki nie nadążają z dezynfekcją stolików… gdyby nie maseczki przy stoliku ściągnięte, czy na ulicy spacerujący w maseczkach – obrazek jak co dzień – Hiszpania tętni życiem.
🟠 Hiszpanie kochają niekończące rozmowy, gestykulacje, podnoszenie głosu, ekspresyjność, spotkania i wychodzenie na kawę grupowo. Po prostu żyją, cieszą się życiem – i tego akurat można się od nich nauczyć, są w tym mistrzami.
🟠 Zdecydowanie lepiej wyjść na kawę do kawiarni i zagadać Hiszpanów, by wejść w kontakt w relację niż szukać tych lokalnych przedsiębiorców na LinkedIn i pisać do nich.
Czy mój poranek okazał się mniej produktywny?
✔ Absolutnie nie, spotkałam znajomych, porozmawiałam.
✔ Omówiłam z mężem kilka ważnych tematów.
✔ Zapisałam 3 kartki myśli do realizacji.
Jak Wasze poranki i spotkania kawowe?